Teatr Brama
Rozmowa z Danielem Jacewiczem
Zjazd II
Rytm. Harmonia. Emocje
7–11 października 2015
Szczecin, Ośrodek Teatralny Kana / Goleniów, Teatr Brama
Eliza Hołubowska: Porozmawiajmy o założeniach warsztatów, które prowadziłeś podczas II zjazdu. Czy przygotowałeś je specjalnie z myślą o uczestnikach Akademii Teatru Alternatywnego? Czy też myślałeś w kategoriach „prezentacja pracy Teatru Brama”?
Daniel Jacewicz: Miałem ten komfort, że mogłem poznać grupę dużo wcześniej. W trakcie rekrutacji zorientowałem się, z kim mam do czynienia. Obserwowałem grupę podczas pracy z innymi prowadzącymi. Miałem świadomość, że to początek dłuższego procesu. Wiedziałem także, że uczestnicy Aty jeszcze dobrze się nie znają. Postawiłem sobie za cel, żeby uruchomić grupę, zintegrować, wyczulić na siebie i uwrażliwić na partnera. Kolejnym krokiem było podzielenie się z uczestnikami technikami i metodami pracy Teatru Brama.
E.H.: Opowiedz o idei ćwiczenia „spadający kamień”, które wywołało spore emocje u uczestników.
D.J.: Ćwiczenie to jest przykładem umownego ryzyka. Trzymałem nad głową leżącego partnera kamień wielkości pięści. Czekaliśmy aż upuszczę kamień, a partner ucieknie spod lecącego przedmiotu. Sytuacja wymaga szczególnej aktywności i uważności, które budują silne napięcie, często te, które towarzyszy sytuacji ryzyka. Wymagam w pracy, by aktor był czujny, gotowy i miał zakodowany stan ryzyka. Interesuje mnie, jak aktor aktywnie czeka, na to, co się wydarzy. Jak musi czujnie patrzeć, bo inaczej może być niebezpiecznie. Czasami wracam do tego ćwiczenia, by sprawdzić oswojenie i podtrzymywanie tego napięcia. Każda transgresja jakoś na nas wpływa i koduje się w ciele. Następny etap ćwiczenia ma być bardziej techniczny. Bez silnych emocji przeżywanych za każdym razem. Chodzi o sprawne wytworzenie sytuacji napięcia i ryzyka w sytuacji pozornie bezpiecznej. To daje niebywałą siłę aktorowi. Wyobraźmy sobie, co się stanie, gdy zamiast kamienia użyjemy papierowej kulki?! To napięcie później przenosimy na partnera i działania partnerskie.
E.H.: Jesteś jednym z pomysłodawców Akademii Teatru Alternatywnego. Jak była Twoja idea, jakiego efektu oczekujesz od projektu?
D.J: Pomysł Akademii wziął się z obserwacji mojej edukacji . Analizowałem to, z kogo czerpię, jakie mam autorytety, czego doświadczam i co mi się najbardziej przydaje w codziennej pracy artystycznej oraz w pracy z lokalną społecznością. W latach 2007–2009 Teatr Brama prowadził wiele warsztatów i projektów z różnymi teatrami. Współpracowaliśmy m.in. z Teatrem Stella Polaris, Teatrem CHOREA. Zauważyłem, że każdy – bez względu na doświadczenie – jest w jakimś procesie i każdy potrzebuje wsparcia. Dzielenie się dobrymi praktykami jest słowem kluczem. Ja mogę dać coś nowego innym, oni dają mi coś swojego. Powstaje symbioza. To działało i zawsze pomagało. Pomyślałem, żeby to sformalizować. Tak powstał pomysł Akademii Teatru Alternatywnego. Wymiana może odbywać się tu na kilka płaszczyznach. Spotkania z mistrzami, z których doświadczenia można czerpać, ale też spotkania uczestników, którzy mogą uczyć się sami od siebie. Nadrzędną ideą jest grupa wsparcia. Chciałem, by Akademia dała szansę długotrwałego działania poszczególnych liderów i grup. Chciałbym, aby ludzie nie rezygnowali z pasji, by zapewnić sobie podstawowe warunki bytowe, by mogli żyć z aktywności artystycznych w lokalnych społecznościach.
E.H.: Czy Ata spełnia Twoje założenia? Czy już coś zaobserwowałeś?
D.J.: Jestem pozytywnie zaskoczony tym, jak to się rozwija. Liczę na to, że każdy skorzysta z Aty indywidualnie. Widzę także, że te spotkania, wspólne rozmowy i działania wzmacniają ludzi oraz otwierają nowe kontakty i możliwości. Najbardziej cieszy mnie to, że nie ma w ludziach egoistycznego podejścia. Widać partnerskie podejście, chęć wspólnego działania. Jest plan na wspólny festiwal i widzę, że jest szansa na to, by moja obecność organizacyjna była symboliczna. Widzę, że ta grupa będzie potrafiła się podzielić zadaniami, wzajemnie się inspirować i działać na mocny, wspólny efekt.
Członkowie Aty to wybrani ludzie, którym krótko mówiąc „się chce”, „kumają bazę”, czują potrzebę sieciowania. Ata zmusza do indywidualnego rozwoju, ale i wspólnego działania i daje szanse na przekazywanie tego dalej – w swoich grupach, w swoim środowisku.
Największym moim pytaniem jest, jaki będzie długofalowy efekt tych działań. Czy powstanie trzecia edycja Akademii i czy obecni uczestnicy będą wspierać kolejne edycje?
E.H.: Dziękuję za rozmowę.