Studium Teatralne

Goleniowski off topic

Rozmowa z Piotrem Borowskim

Zjazd V
Żywioł i dyscyplina

20–24 stycznia 2016
Goleniów, Teatr Brama

Patryk Stolarz: Ile masz lat?

Piotr Borowski: 63.

P.S.: Zapytałem, ponieważ bardzo mi zaimponowało, kiedy zobaczyłem, jak stoisz na rękach. Chciałem zapytać, co robisz, aby utrzymać się w takiej formie?

P.B.: Codziennie rano budzę się i wykonuję 45-minutowy zestaw ćwiczeń, potem idę do pracy. Część zespołu spotyka się na pół godziny przed moim przyjściem i też robi ćwiczenia, ale kiedy ja przychodzę wykonujemy je wspólnie. Dlaczego to takie ważne? Wiek, w którym jesteście to jest wyjątkowy czas, pozwala na to, aby wasze ciało mogło złapać coś wyjątkowego, najkrócej mówiąc: dziś zapewniacie sobie znośną starość. Jeśli zaczniecie to po czterdziestce, to już będzie za późno. Wiedząc o tym, zacząłem praktykować systematycznie ćwiczenia gdzieś około trzydziestego trzeciego roku swojego życia. I to robię codziennie.

P.S.: No dobrze, ale z całym szacunkiem, widzę pewną sprzeczność… Z jednej strony opowiadasz o aktywności, codziennych ćwiczeniach, a z drugiej widzę cię na papierosie przed Teatrem Brama.

P.B.: To jest piękne, słuchaj. Chociaż generalnie palenie szkodzi i bardzo dobrze robicie, jeżeli nie palicie, to jednak najnowsze badania wykazały, że po czterdziestce organizm ludzki ma zapotrzebowanie na odrobinę nikotyny (śmiech).

Aleksandra Knaś: Kiedy się poznaliście i jak długo razem pracujecie?

P.B.: Gianna [Benvenuto] jest moją żoną. Poznaliśmy się dwadzieścia kilka lat temu podczas eventu, który organizował przyjaciel Eugenia Barby. Ja pojawiłem się tam wtedy jako członek Workcenter of Jerzy Grotowski, tam poznałem Giannę. W bardzo fajny sposób zwróciła na mnie swoją uwagę. Mianowicie – wszyscy uczestnicy zjazdu spali w takim wielkim pokoju, który mieścił około trzydziestu osób. Na każdym łóżku był straszliwy bałagan i tylko jedno łóżko było bardzo elegancko pościelone. Łóżko Gianny właśnie. I to łóżko zwróciło moją uwagę, bo ja nie byłem raczej skoncentrowany na tym, żeby zwracać uwagę na kobiety wtedy.

Eduardo González Cámara

Danny przyszedł na nasze przedstawienie Król Kier znów na wylocie w 2013 roku i tak już został. Agne natomiast przyjechała do nas w 2015 roku i umówiła się z nami w kawiarni, żeby porozmawiać. Kiedy przyszliśmy do tej kawiarni, wyskoczyła naprzeciw uśmiechnięta i pomyślałem: „To jest fajny człowiek, ktoś taki by nam się przydał”. I tak już zostało.

Marta Poniatowska: A czy pracujecie jeszcze z zespołem, z którym zrobiliście Króla Kiera?

P.B.: Nie, sprawa zakończona. Główna aktorka urodziła dziecko, to ją wyłączyło kompletnie z pracy teatralnej. Potem główny aktor, Waldek, zachorował na nowotwór. Piotrkowi też się urodziło dziecko, więc naturalnie grupa nam się wyczerpała. Teraz zaczynamy nowy rozdział.

Oleh Nesterov: Czy możecie powiedzieć, jak pracujecie, ilu ludzi jeszcze macie?

P.B.: W tym momencie widzicie cały zespół [ Gianna Benvenuto, Danny Kearns, Agnė Muralytė]– tak pracujemy. Spotykamy się codziennie. To bardzo ważne. Komplikacja naszego treningu polega na tym, że aktor musi być bez przerwy niesamowicie obecny na scenie. U zarania Studium Teatralnego wypisałem program statutowy, w którym, jako doktrynę naszej pracy, podałem: „szerzenie i pogłębianie poczucia prawdy artystycznej poprzez sztukę teatru docierając do najszerszych warstw społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia”. Był to cytat ze statutu Reduty Osterwy. Ja nie potrafię pracować z ludźmi, którzy nie są zespołem. Tylko stały zespół, który zadaje pytania może zapewnić rozwój. Widzę, jak wymyślamy sobie pewne strategie, jak rodzą się pomysły i w jaki sposób je realizujemy. Czuję, że ten dyskurs, który ma zespół, ma dla mnie jakieś chorobliwe znaczenie. To, co przepracowaliśmy na warsztatach z wami jest rzeczą absolutnie wewnętrzną i niepowtarzalną, która powstała na potrzebę goleniowskich warsztatów. Nigdzie indziej w takiej formie to już się nie wydarzy.

Eduardo González Cámara

Alicja Brudło: Czy możecie powiedzieć, w jakim składzie zaczynaliście pracę w Studium Teatralnym, oraz ile osób od początku istnienia się tam przewinęło?

P.B.: Początek był bardzo fajny. Pracowaliśmy bardzo systematycznie z ludźmi, którzy byli bardzo młodzi. Po około 10 latach część z tych ludzi zapragnęła być aktorami, zdali egzamin eksternistyczny i dostali się do państwowych szkół. Część z nich jest bardzo znana, z czego jestem bardzo dumny, chociaż nie uważam, że to moja zasługa. Oni byli po prostu bardzo dobrzy, a ja kieruję się złotą zasadą: zawsze otaczałem się ludźmi mądrzejszymi od siebie. Cieszę się, że gdzieś tam razem popracowaliśmy, natomiast ich droga była inna.

Słuchacz: Czy miałeś kiedyś wątpliwości w stosunku do tego co robisz? Mniejszy lub większy kryzys?

P.B.: Codziennie.

M.P.: Opowiedz nam o momencie, w którym zdecydowałeś, że zakładasz swój zespół. Z kim go założyłeś i dlaczego to zrobiłeś?

P.B.: Zupełny przypadek. Powiesiłem małą karteczkę na Uniwersytecie Warszawskim, że chcę zrobić bezpłatne warsztaty, pracować nad treningiem fizycznym i rzemiosłem aktora. Zgłosiło się około dwudziestu osób. Po dwóch tygodniach warsztatów zostało siedem osób. Bardzo dużo pracowaliśmy, a jeszcze więcej rozmawialiśmy. W jakimś momencie przyszła ochota zrobić spektakl. Napisaliśmy statut naszej grupy. Pierwsze przedstawienie wynikło z naszych rozmów o Warszawie. Moi warsztatowicze bardzo nie lubili tego miasta i pomyślałem, że to jest dobry pretekst do zrobienia spektaklu. Tak to się zaczęło. Tych spektakli później było bardzo dużo. Większość z nich powstawała na podstawie gotowych tekstów, zdarzało się jednak też tak, że wiedziałem, o czym chcę zrobić przedstawienie i prosiłem kogoś, aby taki tekst dla mnie napisał. Wymyśliliśmy nazwę Studium Teatralne i tak pracujemy do dziś.

Rozmawiali: Patryk Stolarz, Aleksandra Knaś, Marta Poniatowska, Oleh Nesterov, Alicja Brudło

Spisał Jacek Panek